Wzrastamy w pewnym środowisku, wśród pewnych zachowań, cech, obowiązków. Narzuca nam się postępowanie i konwenanse. Każdy chłopak z mojego pokolenia zna treść zdania, że kobiety nie wolno uderzyć nawet kwiatkiem. Ilu ojców dziś przekazuje tę maksymę własnym synom?
Kobiety stały się silniejsze, zaradniejsze, samodzielne. Jako pracownice są sumienniejsze i bardziej prą do przodu. Jako szefowie bardziej zorganizowane. Postęp to my, ale kto go napędza? James Brown śpiewał, że wszystko stworzyliśmy my, ale bez kobiet ten świat byłby niczym i tak chyba jest. Ubieramy się dla nich, stroszymy pióra dla nich. Mamy coraz lepsze samochody aby im imponować i zrzucamy brzuchy by im się podobać.
Tylko czy nie zatracamy się w tym wszystkim?
Nasze matki ogarniały nas, dom, pracę, kuchnię i zawsze obiad był ugotowany, a ojciec spracowany wpadał na ciepły posiłek i chwalił matkę przed znajomymi jako doskonałą gospodynię. Zazdrościli mu, ja byłem dumny z matki.
Dziadek powiedział mi kiedyś, że aby móc dyskutować z kobietą muszę umieć to co ona. Uczyłem się. Nauczyłem się wszystkiego od szydełkowania, poprzez robienie na drutach czy na gotowaniu kończąc. Dziś z podziwem patrzę na kobiety potrafiące choćby gotować.
Mam znajomych żyjących w doskonałych związkach pełnych wzlotów i upadków, ale razem. Z FB dowiaduję się jak cudownie ona gotuje, a on stawia kolejny gabion własnymi rękoma. On przynosi jej produkty, ona jemu podaje z dziećmi kamienie. Współgrają.
Lansuje się tacierzyński urlop, aby mężczyzn przybliżyc dzieciom i nie ma w tym nic złego, ale czy nie byliby ojcami bez tego? Przecież to kwestia woli.
Dziś jak złowieszcza wróżba przebrzmiewa mi w głowie zdanie z Seksmisji gdy jedna z kobiet tłumaczy drugiej, że mieć chłopa, oznacza chyba posiadanie męskiej pomocy domowej tak popularnej pod koniec 20-tego wieku.
Tak niestety się dzieje.
Nauczymy się wszystkiego, nauczyłem się ja. Wyręczamy kobiety w coraz większej ilości czynności i nie mam tu zamiaru negować takiego postępowania pod jednym wszakże warunkiem. Równouprawnienia, o które tak bardzo wszyscy zabiegamy. Niech to wszystko będzie partnerskie. Niech związek się uzupełnia, niech oboje biorą w tym czynny udział.
Bez narzucania, bez egzekwowania. Żyjmy razem.
Jeśli gotujesz, ja pozmywam, jeśli zrobię remont, Ty przetrzyj płytki i tak w nieskończoność. Niech to wszystko się zazębia, aby nikt nie miał odczucia wykorzystania.
W przeciwnym razie trafiając na egocentycznegą partnerkę stanie się coś co dobitnie określij jeden z moich znajomych:
Jeśli zaczniesz przejmować wszystkie kobiece obowiązki w domu, to ona prędzej czy późniejsz poszuka samca poza domem.
W drugą stronę znów, jesli nie pomożesz jej w niczym, nie dziw się, że będzie wieczorem zmęczona i skłonna jedynie odespać cały dzień. Zamiast szukać pocieszenia w ramionach koleżanki z biura odciąż ją. Pomóż czasem, kup kwiaty, pozmywaj, ugotuj nawet jeśli Ci to nie wychodzi. Pośmiejecie się z tego potem razem, ale z niecierpliwością, troską i pełna obaw będzie Ci zaglądąła przez ramie gdy będziesz gotował.
Gdy on zaś gotuje pochwal go. Niech czuje się Twoim mężczyną, niech stara się bardziej.
Odgrywamy te swoje role całe życie. W piaskownicy już to my kopiemy większe dziury, szybciej biegamy, wchodzimy na drzewa aby zdjąć latawiec, który koleżance tam właśnie utknął. One się uśmiechają, spoglądają i zaczyna się spirala zbrojeń.
Najtrudniej odnaleźć równowagę, więc jeśli nie jest Twoim celem znajdź kogoś, komu Twoja rola życiowa się podoba, ale koniecznie takiego, kto tę rolę zwyczajnie doceni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz