wtorek, 19 października 2010

Kij w mrowisko :)



Biust czy pośladki?

Nooo zaczęło się przy browarku gdy siedząc w kilka osób ktoś rzucił coś niby przypadkiem w kwestii typu jaki mu się podoba.
Uwielbiam takie dyskusje o dupach czyli o niczym.
Argumenty jakich można użyć, ilość tez jakie można wysnuć na poparcie swojego równie bezsensownego poglądu jak poglądy swojego oponenta są niesamowite.
Fantastyczna sprawa.

No to jak to jest w końcu? Ważniejsze są pośladki czy biust?
Dla mnie i jedno i drugie istotne w równym stopniu ale nawet mój pogląd jest do bani bo gdzieś tam w głębi samcze instynkty szepcą "biodra" . Też dziwne bo jako zarys a nie pośladki jako takie.
Do tego jeszcze dochodzą pytania jaki biust i jakie pośladki.
Od zawsze wiadomo, że u "Enerdowskiej pływaczki" ważniejszy jest biust bo bioder nie uświadczysz. Angielki z kolei epatują formą gruchy. W afryce w ogóle ponad wszystko przedkłada się dziary i ochrę na włosach. Zatem co ważniejsze?

Z dyskusji wyszło, że biodra jako synonim kobiecości, płodności, rodzicielstwa i takie tam bzdety a w sumie wynika to chyba z atawizmów jakie siedzą w każdym z nas. Było nie było od zwierząt dzieli nas tylko to, że marzniemy zimą bo intelekt czasem jak się wydaje jest figlem ewolucji aby nas wykończyć.
Świadczyłby o tym również fakt, że facet zawsze obejrzy się za kobietą. Po co? Ano, żeby popatrzyć na pośladki. Mężczyzna dla odmiany jako bardziej kumaty osobnik zatrzyma się udając, że czegoś zapomniał, poklepie się po kieszeni i odwróci na jakieś dwa kroki niby to wracając, zerknie i znalazłszy co zapomniane wróci do poprzedniego kierunku.

Jakże wielu w tym samym czasie potrafi o czymś sobie przypomnieć gdy pojawia się "znak" :)
Niektórzy wykorzystują szyby witryn, inni samochodów ale najłatwiej mają czekający na żony przed sklepem przypięci do wózka. Jakież to ułatwienie bo z wózkiem trzeba spacerować tam i z powrotem :)Można w duszy dywagować, biust czy pośladki.

Co z tego wynika? Ano nic. Kompletnie nic ponad to, że co jeden to inny pogląd.
Nie ma chyba odpowiedzi na to pytanie bo nawet Ci, którzy preferują piersi chętnie poklepują po pośladkach.

Całość chyba najlepiej skwitował mój dziadek mówiąc, że wszystko zależy od tego, od której strony podejdzie się do tego problemu ;)

niedziela, 17 października 2010

Marzenia



Zastanawialiście się kiedykolwiek jak dalece różnią się marzenia mężczyzn i kobiet? 
Na ile zmieniają się z wiekiem?
Noc to durna pora.  Praca się przeciąga, myśli błądzą po krawędzi kubka pełnego gorącej herbaty, a gdzieś z tyłu głowy rodzi się jakaś zagmatwana hipoteza.
Będąc chłopakiem każdy chyba marzy o dziewczynie lepszej niż ta, która przychodzi podrywać najlepszego "kumpla z placu", którą moglibyśmy wozić jakimś sportowym wózkiem wytarganym z katalogu ADAC '90. Oczywiście mięśnie to mamy w tych marzeniach jak Hi-MAN co najmniej i u boku jakieś potworne, fantastyczne i silne zwierzę. 
Czy którykolwiek z nas zastanowił się nad rodziną? Jej posiadaniem? Dziećmi?

W tym samym czasie nasze koleżanki również mają plany, a ich marzenia wcale nie odbiegają od naszych.
Każda chce przysłowiowego księcia z bajki i o ile bajki istnieją to książąt jak na lekarstwo. Mało tego, nawet w najlepszych aptekach można co najwyżej po drugiej stronie szyby spotkać jakąś kobietę marzącą o tym samym od lat.
Książę ma oczywiście oczarować matkę i wszystkie koleżanki. Ma być boski, zadbany, elegancki. delikatny, wykształcony........ no i można by tak długo pisać o białym koniu, zamku itd itp.
Co dzieje się z naszymi marzeniami z czasem? Ano niewiele tak naprawdę. 
Jedne nabierają ogłady, inne weryfikuje życie, a jeszcze inne nasze lenistwo czy realne podejście do sprawy. Jedno nie zmienia się nigdy, mamy te marzenia zawsze...

Chłopak dorastając weryfikuje swoje w jednym i tym samym kierunku. Dalej chce mieć najlepszą kobietę i najlepszy samochód. Czasem do głosu dochodzi rozsądek i chciałby się jeszcze w coś ubrać, ale generalnie chce być we wszystkim najlepszy.
Dziewczyny oczywiście również chcą być najlepsze, ale poza tym chciałyby być jeszcze wykształcone, założyć rodzinę i posiadać dom a jako, że wcześniej dojrzewają, bo my przecież w tym czasie musimy jeszcze połazić po drzewach, zaczynają się rozglądać za uczuciami.

Nic tak nie wkurza jak 2 lata starszy facet kręcący się obok najładniejszej brunetki z bloku obok.

Tak sobie żyjemy poznając się nawzajem i śniąc te swoje sny aż pewnego dnia budzimy się z refleksjami, o których nie marzyliśmy. Ba, nawet nie podejrzewaliśmy o nie samych siebie. 

Nagle okazuje się bowiem, że każdy dzień jest identycznie szary, że będąca niedoścignionym ideałem dziewczyna "kumpla z placu" przytyła i dostała wąsów , a nasz sportowy wózek to wolnossący diesel kombi. My stoimy na środku trawnika patrząc na niego z przytroczonym do grubej smyczy jamnikiem, a z myśli o potworze została tylko ta gruba smycz. Tylko na nią pozwoliło nam nasze długowłose marzenie, które teraz o 7 rano wykopało nas z jamnikiem z domu. Każdego dnia wstajemy rano, idziemy do pracy i w zasadzie z dnia na dzień nie dzieje się nic. Czasem tylko w telewizji dadzą film, z którym wiąża się wspomnienia.
Nie jest jednak źle bo kumple mają gorzej. Ten nie ma pracy, tamten mieszka wciąż u matki i tylko nielicznym się udało.

Koleżanki? No mamy je tak samo jak marzenia. 
Dwa lata starszy facet, który kiedyś zabrał nam brunetkę dziś przez brzuch nie daje rady sam zawiązać butów. Czasem spotykamy go jak spocony, sapiąc pogania dzieciaki, a obok idzie Ona, szczupła jak kiedyś i ... odarta z własnych wyobrażeń błyszczącymi oczyma spogląda na dzieciaki.

Może tak właśnie ma być. Może to jest sendo sprawy, aby z każdego takiego młodzieńczego snu dostać tylko trochę, a wtedy reszta pozostaje marzeniami. Wciąż je mamy.
Mamy 4 kółka i choć to diesel to jednak jeździ i mało pali. Książe z bajki nie trafił się w bajce, ale nagle w aptece za rogiem zatrudniono przystojnego magistra.
Gruby mąż ma wspaniałe dzieci, a jego wąsata żona jest genialną przyjaciółką i wspaniałym kompanem. 

Życie jest zbyt krótkie aby trwonić je na takie dywagacje. Tracimy znajomych, kolegów, koleżanki.
Tracimy członków rodzin i nagle nie mamy już nic. Zostają nam już tylko te nasze marzenia.

A może to wszystko bzdury i każdy z nas chce tylko tego aby życie nie przeleciało mu między palcami i żeby choć raz serce zabiło tak, że poczujemy je na żebrach.
Może w tym wszystkim chodzi nie o marzenia, a o tęsknoty jakimi karmiliśmy nasze wyobrażenie o przyszłosci. Może po prostu chodzi tylko o to aby znaleźć kogoś, kto trzymając nas w ramionach potrafiłby zamknąć sobą cały ten ralny świat i tak po prostu, tylko dla nas był.....

piątek, 15 października 2010

Dziecko

No i co teraz?
Każdy mężczyzna zastanawia się o czym to będzie.
Każdy przecież chce mieć dziecko, tak przynajmniej się nam wydaje a już na pewno tak właśnie wydaje się kobietom tymczasem znalezienie mężczyzny, który naprawdę tego chce to cud sam w sobie. Nie wierzycie?
Wystarczy oznajmić swojemu mężczyźnie magiczne:
- Kochanie jestem w ciąży....
I co usłyszy kobieta z drugiej strony?
- Super......
Fajnie co? Słowo "super" to wytrych załatwiający sprawę. Na tyle radosne aby było na miejscu i na tyle krótkie aby zdążyć pomyśleć:
- No to dupa ..............
Potem pada:
- Zadzwonisz do mamy?
- Ty zadzwoń. - Nawet nie dała się otrząsnąć :)

Nie chodzi bynajmniej o to, ze my tego dziecka nie chcemy bo to fajne z wielu powodów. Nie ważne czy chłopak czy dziewczynka. Można kupować samochodziki zdalnie sterowane dla obu ale w myślach mężczyzny pojawiają się myśli równie czarne co niespodziewane.
Tak z ręką na sercu, który chce mieć żonę do tej pory szczupłą nagle z wielkim brzuchem i marudzącą (jak to mówią w telewizji) na okrągło. Nie wspomnę już o tym, że widmo braku pożycia zaczyna być tak realne, że niemal można go dotknąć.
Do tego jeszcze słowa kumpli dodające otuchy:
- Nooo, teraz zobaczysz.......
- Dobrze Ci tak, dlaczego masz mieć lepiej niż my... itd. itp.

Jak przez to przejść? Koniec imprez, koniec wyskoków na browara. Trzeba wrócić, wykąpać małego albo go położyć bo marudzi i to zawsze wtedy kiedy impreza u znajomych nabiera rozpędu.
Masakra jakaś.

Suma sumarum w każdym z nas drzemie małe dziecko a tu nagle zapodaliśmy sobie konkurenta i to nie byle jakiego. Uzurpator, terrorysta i generalnie dzicz.

Niektórzy słyszą na dodatek, że spróbowałby sobie urodzić ale pić przez trzy dni z tego powodu to żadna nie spróbuje. To nie ze szczęścia przecież, to na zapas :)

Jakby tego było mało to przecież nie tak dawno kupiliśmy upragnione 4 koła. Miały być zajebiste felgi - będzie wózek, miało być CB - cholerny fotelik zajął jego miejsce, xenony już nawet nie zmieściły się w marzeniach bo w ich miejsce pojawił się wrzask kogoś, komu któryś z dziadków chciał dać na imię Zenon. Niby Xenon ale skubany choć w nocy ożywa to obarczony jest potworną niechęcią do światła jaką w nas budzi.
Życie się kończy. Wymagania i brak wolności a to wszystko z podkulonym ogonem.

Jest jednak jeden plus kiedy mężczyzna-ojciec czuję się mężczyzną.
To samotne spacery i wizyty u lekarza z żoną, ale tylko wtedy gdy ta pójdzie do rejestracji a my zostajemy wśród matek radząc sobie z małolatem.
Jak one patrzą na jedynego ojca potrafiącego przewinąć smroda?
Jak one się gapią gdy ze znawstwem w markecie przeglądamy kaszki i inne duperele?

CDN....

Komunikatory

Net.
Błogosławieństwo samotnych, ostoja zatroskanych, encyklopedia frustratów i okno dla "przykutych"....
Jak żyliśmy bez netu?
Nie wierzę, że już zapomnieliśmy, że nie widzimy świata poza netem. Nawet ja siedząc teraz i pisząc te brednie wspominam piaskownicę i zabawy w bunkry przy użyciu najprostszych dostępnych środków. Spory kamień, jakiś chłopek i kilka patyków.
Zabawa była przednia a emocje? Podobne emocje towarzyszyły grze w 10 patyków. Czy już wybiec, kto dobiegnie. Nawet dziś serce bije radośniej.
Gdzie się podziała dzieciarnia. Gdzie młodociane pary siedzące na ławkach, murkach czy innych dziwnych wystających konstrukcjach. Każdy z nas nurkował w piwnicy w poszukiwaniu poimprezowych butelek żeby mieć na loda.
Ze składaków "Wigry" budowaliśmy rowery terenowe a teraz? tato kup mi SCOTA czy inną Univegę. Gdzie przedsiębiorczość? Pomysł? Gdzie życie?
Młodzież ma postawę roszczeniową. Nieliczni ruszą do Maca aby dorobić parę groszy.
Reszta woli zajarać na klatce, naciągnąć kaptur na głowę i zgnić.
Totalnie nieruchawe towarzystwo.
Modne stało się pałętanie po osiedlach z puszką piwa w dłoni. Sami twardziele, póki ojciec nie zobaczy.
Net sprzyja wszystkiemu. Kupić można wszystko, wszystko zobaczyć a komunikatory wyzują Cię z emocji bo wybaczają wszystko. Nie jest problemem zagadać kogoś kto kryje się pod numerem czy nickiem. Jeśli nie podejdzie cokolwiek, spadaj.... numerów jest jeszcze tyle....

Sztuka konwersacji umiera. Słowa stały się nieważne. Ważne są litery a gdzie jest głos, jego barwa, spojrzenia?....
Gdzie w tym wszystkim człowiek. Boimy się rozmawiać. Nawet tańczymy już osobno jednocześnie oglądając taniec towarzyski jako misterium. Dyskoteki pełne są napasionych karków i samotnych kobiet. One kuszą a oni się ślinią i co? Nic, bo nie ma komunikatora przez który możnaby się wydać kimś lepszym. Możnaby spróbowac podrywu bo nie widać kim jesteśmy a każdy siedząc przed monitorem karmi się własnymi wyobrażeniami. Możnaby zacytować zasłyszane poglądy i nikt się nie połapie, że łżemy jak pies.

Wszyscy jak jeden jesteśmy rozrywkowi. Każdy ma coś do napisania ale niewielu ma coś do powiedzenia. Zanikają kontakty przyjacielskie, umierają znajomości bo znamy się już tylko z NK czy FB. Każdy ma jakiś nr GG, każdy ma komórkę ale łatwiej napisać SMS'a niż zadzwonić.
Zaczęliśmy się bać samych siebie. Boimy się otworzyć usta.
Nawet ja przed chwilą napisałem do żony. Dlaczego?
Bo i mnie nie ominęła ta zaraza ale jestem jej świadom i zaatakuję cholerę swoją swiadomością przygotowując obiad.
Potem wspólnie go zjemy rozmawiając o pierdołach a jutro.....
Jutro znów napiszę do żony.....


CDN....

środa, 13 października 2010

Samochód



No to jest coś co każdy facet musi mieć, posiadać, pieścić i kochać
póki nowe albo go nie wnerwi.
Nowe oczywiście nie oznacza w tym przypadku nowości fabrycznej.
Wystarczy aby było inne, dopiero co znalezione.
Wszyscy ziomale przyjdą zobaczyć, pomacać. Każdy, nawet ten, który nie
ma zielonego pojęcia o mechanice zajrzy pod maskę i z podziwem godnym
filozofa będzie cmokał na stertę kabli zastanawiając się w myślach - po jaką
cholerę są czerwone i co to jest ten dynks którego wszyscy dotykają.
Co jeden to mądrzejszy ale każdego interesuje jedno. Ile ma mocy.
To oczywiście tylko połowa problemu. Samochód ma być jak największy i
do tego jeszcze jak najszybszy bo bez tego nie ma lansu i szacunku na
osiedlu.
Tak było kiedyś ale ani się spostrzegłem i zramolałem do tego stopnia,
że ja w dalszym ciągu wybieram samochody pakowne z praktycznych
względów natomiast na ulicach zaczęły królować golfy.
Mniejsza już nawet o model bo nawet wolnossący 1.5 pędzony gnojowicą w
rękach 20-to letniego rutyniarza poruszającego się za złamanym fotelu
z zimnym łokciem na parapecie staje się rakietą nie do wyje.... właśnie ;)
Do tego obowiązkowym atrybutem jest czapka z daszkiem wygiętym w dziób
kaczora i początkująca blachara poprawiająca właśnie świeżo
przyklejonego do szyby pluszaka albo przeglądająca się w płycie CD pod
lusterkiem. Wszelkiego rodzaju naklejki typu PIONEER odeszły do lamusa. teraz rządzi YAKUZA i jarzeniówki pod podwoziem. jakby tego było mało to aby jarzeniówki lepiej odbijały światło od asfaltu obcina się sprężyny. To chyba jedyny powód bo innego merytorycznego uzasadnienia nie znalazłem.

Znamienne jest to, że każda marka czy też model ma swoich wielbicieli, których tak naprawdę można rozpoznać nawet w sklepie i przyporządkować do konkretnego samochodu i tak:

Młody szczyl w koszulce T-shirt i czapce z daszkiem - VW Golf I, II, III
Dziewczyna Bonda - VW Golf IV, czasem V
Kark z wyzywającymi dziarami to na bank Bejca trójka albo piątka.
Trochę zapasiony lowelas z biżuterią to już Bejca 7
Kolesie w granicach 30-tki z blezerkach potrząsający pękami kluczy dla dodania sobie animuszu bo cholera wie co zrobić z dłońmi ze skrępowania to klub AUDI.
Niemiecki emeryt to już na 100% mercedes.
Facet w dobrze skrojonym garniaku to Volvo.
Facet w podobnym garniaku ale z brzuchem to Nowa Bejca 7 albo jakaś S-klasa
Koleś z wąsem  to polonez jak nic za to w kapeluszu to na bank malacz.
Co bardziej kumaci wybierają Hondę.
Młodzi gniewni ale z charakternymi żonami jeżdżą vanami tęsknie oglądając się za Mustangami czy innymi camaro.
Samotni mają samochody ponad stan a związani mają samochody czyste.
Co jakiś czas do tej całej ekipy dotrze ktoś w wielkiej poranionej terenówie, którego ukochana z bezgranicznej miłości pozwala mu na szczenięce fanaberie i Ci chyba są najszczęśliwsi, chociaż?

Njszczęśliwsi  są chyba Ci, którym udało się kupić samochód potwierdzający, że ciągle jeszcze jesteśmy kilka lat za zachodem. Taki samochód przekraczając naszą zachodnią granicę utożsamia się z naszym krajem młodniejąc o te kilka lat właśnie a najbardziej widać to po zmniejszającym się o te lata przebiegu ;)

czwartek, 7 października 2010

Porządki

Dla każdego faceta ważne jest aby miejsce na puszkę piwa było wolne tuż obok miejsca na pilota. Niby duże uproszczenie ale tak naprawdę sprzątanie to nie nasz pomysł. Ani tego nie potrafimy ani tez nie powinniśmy robić.
No i wszytko jest OK. Skarpety "stawia się" zawsze w jednym miejscu a buty po jakimś czasie zastępują psa bo potrafią przyjść do właściciela.
O dziwo jednak facet potrafi też posprzątać i robi to błyskawicznie. Fantastycznym miejscem pomocnym niezwykle w sprzątaniu gdy nagle ma się u nas pojawić ktoś płci przeciwnej jest balkon.
Nie macie pojęcia ile rzeczy można upchnąć na balkonie za murem podokiennym. Błotnik z samochodu, jakieś narzędzia, kilka puszek piwa razem z elektrycznym grillem kumpla który miał byc umyty,..... była w każdym razie taka opcja. Do tego czyjeś sanki, kontener po butelkach niewiadomego pochodzenia i wiele wiele innych. Wszystko pięknie przykryć kocem i za jednym zamachem mamy schowane graty i nie trzeba składac koca.
Łóżko to kolejny fantastyczny wynalazek ale tylko na pierwszą randkę bo niech tylko okaże się przydatne i trzeba je będzie otworzyć.
Wszelkie szafy i pawlacze pochłaniają niezliczone ilości maneli i niech Bóg błogosławi gościa który zamiast zawiasów listwowych opatentował te fantastyczne samodociągające drzwi. Jak to ułatwia trzymanie maneli w ryzach to zrozumie tylko drugi facet.
Problem pojawia się zazwyczaj pod koniec sprzątania gdy wszystkie szafy są już pełne i nabite do granic wytrzymałości a facet z dumą stwierdza - odkurzę i fajrant.
Dupa nie fajrant. Odkurzacz był w szafie a tę w obecnej sytuacji strach otwierać.
Od czego jednak gromadzone latami doświadczenie gdy matka mówiła: nie wyjdziesz dopóki nie sprzątniesz.
Wystarczy przecież wskoczyć w tenisówki albo jakieś klapki z gumowa podeszwą i przeciagnąć po newralnicznych punktach. Wszystko ładnie się zgarnia w jedno miejsce zarem z włosiem i co tam jeszcze wyrosło na wykładzinie w potem to już tylko w palce i do kosza. Załatwione mamy za jednym zamachem zarówno odkurzanie jak i gimnastykę. Pozostaje tylko obwąchać podkoszulki celem wybrania tej jedynej i juz można czekać na gości.


CDN...