wtorek, 15 marca 2016

Zazdrość


Dziś poruszony temat wywołał bynajmniej nie tę zazdrość o jakiej w takiej chwili się myśli. Zazdrość zgoła inną.

Uświadomiłem sobie, że przez większość życia chyba komuś czegoś zazdrościłem, choć z drugiej strony można było zazdrościć i mnie. Rodzice pozwalali mi na wszystko obdarzając zaufaniem i dając ogromną swobodę. Może po prostu dobrze było im z tym, że nie jestem absorbujący, a dopóki nie rozrabiałem wszystko było ok.

Niemniej jednak to chyba to poczucie zazdrości pcha człowieka do tego by być lepszym niż inni, albo aby mieć więcej.

Nie udało mi się ani jedno ani drugie, bo albo niespecjalnie się starałem, albo dokonałem złych wyborów, choć rzadko ich żałuję.

Gdy jesteśmy mali zazdrościmy kolegom posiadającym rodzinę gdzieś, bardziej, że mają resoraki, że wpadają na podwórko z paczką gum Maoam, za które wszyscy jak jeden potrafiliśmy wiele oddać.
Dziś na nikim nie zrobią wrażenia, ale wtedy? To był synonim luksusu. Chcieliśmy mieć lepsze resoraki, lepsze kapsle do gry czy lepszy nóż, bo wtedy jeszcze można było go nosić.

Potem przychodzi czas kiedy każdy z nas poznaje tę najfajniejszą i znów zazdrościmy.
Każdy chce mieć najładniejszą dziewczynę na świecie. Nie dlatego, że takie ma preferencje, ale aby koledzy zazdrościli, aby idąc z nią za rękę być kimś.
Pierwsze pocałunki i znów zazdrościmy koledze, który ma to już za sobą.

Z latami zmieniają się powody. Zastaw się, a postaw się nie bierze się z powietrza.

Z dorosłością mija nam to wszystko, choć nie wszystkim. Przewartościowanie życia i tego czego potrzebujemy daje nam spokój obcowania z samymi sobą.
Dziś zazdroszczę kolegom jednego.

Dziś zazdroszczę im tego, że oni mają swoje wybranki, od lat te same, wierne, znające ich jak zły szeląg, a mimo to wciąż trwające u ich boku.
Wspierają się wzajemnie i kiedyś razem będą trzymać wspólne wnuki na kolanach śmiejąc się z własnymi dziećmi z dawnych zdjęć.
Zazdroszczę im wspomnień, tych wspólnych wspomnień, wspólnych znajomych, których ja dwukrotnie traciłem.
Łapczywie gromadzę każdy rysunek moich dzieci. Nie mam zdjęć, wspomnienia się zacierają choć wciąż je pielęgnuję. Dwa zdjęcia nie wystarczają na codzień.
Coraz mniej czasu na życie, na cokolwiek.

Zazdroszczę im, bo gdy oni będą obchodzić złote gody. Ja będę się cieszył, że w ogóle kogoś mam.

Najbardziej jednak zazdroszczę im chyba tego, że cokolwiek by się nie działo, wracają do domu, w którym pachnie rodziną.

1 komentarz:

  1. Ja też tego samego i jeszcze tego: zmieniania się przy sobie, fizycznie i psychicznie, bo czas nie robi dla nikogo wyjątku, a jednak nas nie rozdziela, szanujemy się i kochamy pomimo zmarszczek, natręctw, przyzwyczajeń, serialowych manii i futbolowej obsesji, i zazdroszczę tego tym parom, że usługują sobie, bo naprawdę lubią to robić, bo ja lubię.Tego zazdroszczę, jeśli to jest prawdziwe.
    Choć z drugiej strony patrząc, jak często te piękne obrazki wspólnie spacerującej rodziny, są tylko obrazkami na zewnątrz, w domu jednak ci ludzie nie mogą na siebie patrzeć... tak też bywa... a my zazdrościmy im, choć prawda jest taka, że to my zazdroszczący trwamy w nieudawaniu.

    OdpowiedzUsuń