wtorek, 4 lipca 2017

Konflikt



Tekst który powstał na bazie pewnej rozmowy. 
Przemyślenia dość nietypowe bo w środku dnia, w przerwie na śniadanie, ale może nasuną komuś jakąś refleksję.


Przez większość swojego życia uważałem, że związek to sztuka kompromisu, hasło tak wyświechtane, że onuce Pana Edzia zawiadującego betoniarą to przy tym pewex, ale każdy ze mną włącznie je zna i trzyma w zanadrzu.
Z czasem jednak podszedłem do tego hasła z innej strony i dziś nie uważam, że to sztuka kompromisu, choć pośrednio i owszem, bo trzeba go przecież wypracowywać. Aby związek trwał, trzeba mieć po prostu jaja i tyczy się to obu stron konfliktu. Dlaczego konfliktu? Kto jak nie my wszyscy będziemy tu najlepszym przykładem. Związki trwają dopóty, dopóki mamy jaja aby zagryźć zęby, kochać, wspierać się i rozpalać w sobie chęć starania. Starania o wszystko. O to aby mi się chciało pozmywać, choć to akurat lubię, aby wstać z wyra w momencie gdy własnie się rozsiadłem, tylko dlatego, że ona o to prosi. Czyż to nie konflikt interesów? Wewnętrzny konflikt, z którym każde z nas musi się mierzyć przez większość czasu będąc w związku? Chowanie własnej dumy w kieszeń aby wszystko było jak należy? 
Budowanie własnego, niekształtnego wizerunku kogoś kim nie jesteśmy.




Oczywiście przejaskrawiam, wyolbrzymiam celowo, ale tylko w taki sposób zwrócę uwagę na to co każdy z nas gdzieś tam wie.
Pojawiają się pytania. jak to się stało, że ten kochający facet, ta cudowna dziewczyna nagle stali się tacy okropni? Przegrali z samymi sobą, konflikt nabrzmiał to takiego poziomu, że dłużej już nie byli w stanie z nim walczyć, wylazł na wierzch ze zdwojoną siłą i eskaluje. Wszystkie wady wyolbrzymia do granic możliwości i po związku, bo po drugiej stronie brakowało tylko katalizatora, aby drugi konflikt wybuchł również. Wojna to to co trawi związki.
Jak każda wojna jednak kiedyś się kończy. Wybrzmi, działa się wystrzelają. Lata wewnętrznego konfliktu rozbrzmiewają echem i gasną. Wyciszeni, cudowni i grzeczni trafiamy na kogoś, kto nie musiał walczyć, bo był sam.
Nowe uczucie, nowe ustępstwa, kompromisy, uśmiechy, nowy magazyn zbrojeń. Odkładamy, przymykamy oko, zbrojni w nowy wewnętrzny konflikt nie zdajemy sobie sprawy z tego, że znów budujemy arsenał. Nowy, lepszy, bo doświadczony. 
Tylko po co?
Nie lepiej po prostu powiedzieć, Proszę, pozwól mi posiedzieć trochę bo właśnie się rozgościłem w fotelu i jest mi bosko, 10 minut i wstaję. Wszystko byłoby cudownie, gdyby za tą deklaracją szła samoistna chęć powstania i dotrzymania słowa.
Wielokrotnie poruszamy tu temat rozmowy. Wszyscy o tym wiemy, nikt z nas tego nie potrafi i mówię to z pełną świadomością. Boimy się, ale nie boimy się tej drugiej strony, ale naszych o niej wyobrażeń. Zakładamy zachowania i rekacje na bazie dokumentów złożonych w naszym arsenale, a przecież po drugiej stronie może być tylko mały schron...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz