To jest dylemat tak stary jak stare są opowieści o tym jaką to wielką rybę złapałem.
Nie będzie tu frazesów o tym jak to przyjaciel to ktoś do kogo zadzwonisz w nocy i przyjedzie do Ciebie, ani też o tym, że odda za Ciebie ostatnią koszulę. Ot dywagacja na temat jaka nasunęła mi się kiedyś i wypadałoby może zostawić ją sobie na kiedyś.
Każdy powie, że lepsza jest przyjaciółka z tą różnicą w stosunku do przyjaciela, że za cholere nie dotrzyma nam towarzystwa przy kuflu. Albo odpadnie przy zapowiedziach albo po zapowiedziach będziemy chcieli ją zaprosić do siebie.
Co potem? Po przyjaźni czy po przyjaciółce?
Pod tym względem lepiej jest mieć przyjaciela tyle, że ten generuje problem jeśli mamy też jakąś przyjaciółkę. No bo każdy jeden baran przecież pochwali się żonie jaką to mamy przyjaciółkę i dopowie coś na zasadzie " Ja tam nie wiem, ale ja nie mógłbym mieć przyjaciółki..." nawet jeśli myśli i chce czegoś zupełnie innego.
Znów pozostaje przyjaciółka. Dlaczego? Bo kobiety w kontaktach międzypłciowych są dyskretniejsze. Nie potrzebują poklasku i nie muszą czuć się lepsze. Podchodzą do sprawy uczuciowo i ważny jest dla nich punkt oparcia a nie lokalizacja tego punktu sama w sobie.
Zatem przyjaciółka? No niby tak. Niestety nie powiemy jej o wszystkim choć z drugiej strony kobiecie łatwiej powiedziec o pewnych rzeczach niż mężczyźnie byle nie pomyślała, że się użalamy i nie obudziły się w niej instynkty opiekuńcze.
Może była żona?
No może. Wszystko zależy jaką to byłą żonę się ma. Najłatwiej byłoby to załatwić w ten własnie sposób choć dla następnej byłby to potwornie ciężki orzech do zgryzienia.
Była - zawsze będzie to kochaną "przed"...
Na nieszczęście albo i na szczęscie relacje z byłymi żonami z rzadka bywaja poprawne.
Jest jeszcze jedno rozwiązanie, które załatwia wszystko i nie generuje żadnych problemów w formie zazdrości ze strony żony. Rozwiązanie z gruntu rzeczy niby idealne, bezkompromisowe i zawsze na miejscu.
Przyjaciółka żony. Dlaczego?
Bo to kompendium wiedzy o naszej żonie, zastaw wszystkich potrzebnych dat i upodobań żony.
Skoro się przyjaźnią to mają podobne podejście do wielu spraw a dodatkowo, przyjaciółka żony jako "blisko spokrewniona" nie wpada w oko, bo nie i już.
Gdy zadzwoni w nocy z prośbą o pomoc, żona sama wypchnie z domu do pomocy.
Pomocna jest za każdym razem gdy chcemy kupić prezent żonie i jako kobieta pamięta o wszystkich naszych rocznicach. Czy coś takiego zaoferuje Wam choćby najlepszy przyjaciel?
Nie ma bata.
Nie będziemy się jej użalać więc problem syndromu pielęgniarki nam odpada a więc o zazdrości nie ma mowy. Same plusy, no prawie, bo to przecież przyjaciółka żony, opowie jej o wszystkim o czym dowie się od nas. Jakby na to nie spojrzeć solidarność jajników wygra z nami już w przedbiegach.
Suma sumarum chyba najlepszym rozwiązaniem jest przyjaciółka jako dziewczyna, z którą kiedyś byliśmy.
Do łóżka już razem nie pójdziemy bo to już było. Okres zakochania i zauroczenia mamy za sobą za to wiemy o sobie tyle, że rozmawiać można o wszystkim. Jeśli do tego wszystko było Ok i nikt nie ma do nikogo żalu to jest to chyba układ idealny.
Do zestawu kupujemy psa i mamy do kompletu z kim pogadać o dupach :)
Z tego wszystkiego wychodzi, że najlepiej kupić sobie lustro i olać te wszystkie bzdety o przyjaźniach .............