Ten fragment jednego z najbardziej znanych dzieł jako pierwszy przyszedł mi na myśl w ramach tego co chciałbym napisać, choć pewnie powinienem tu wstawić symbol e-mail.
Od pradziejów ludzie poszukują kontaktu.
Od tego najbardziej pierwotnego po ten, który sprawia, że nawet milczenie we dwoje staje się rozkoszą dla duszy. Przede wszystkim jednak chodzi nam o kontakt międzypłciowy.
Oczywiście rozumiemy się doskonale w ramach tej samej płci, ale nie daje nam taka relacja oddechu. Koledze nie powiesz przecież pewnych rzeczy, a już na pewno nie takim tonem głosu jak dziewczynie, co gorsza przestraszyłbyś się gdyby odpowiedział :)
Koleżanka zaś zacznie zadawać zbyt wiele pytań, a to już daje zbyt duży dyskomfort. Potrzebujemy adoracji, potrzebujemy wysłuchania, potrzebujemy dotyku.
Kiedyś wystarczyło potrafić uderzać głośno gałęzią w ziemię lub rozrzucać spektakularnie kamienie aby wywabić z jaskimi co durniejszą, acz ciekawą kosmatkę, ale nikt się tego nie bał. Potem nadeszła pora rysunku na ścianie, którym można było zaimponować równie dobrze jak gałęzią. Rozwój jednak nie pozwala pozostać przy byle czym bo przecież płeć jeszcze niepiękna już wtedy podnosiła poprzeczkę mając coraz to większe wymagania.
Funkcja umyślnego to już historia sama w sobie. Targał biedak wiadomości na znaczne przecież odległości, a nadawca nigdy nie miał pewności co się z nimi stanie. Poczta pewnością była większą, ale należało do kompletu umieć pisać, Ci niepiśmienni zdani byli wciąż na kontakt bezpośredni. Nastały jednak lata cudowne, lata w których odległość przestała mieć znaczenie, a świat zaczął się kurczyć.
Przeszliśmy przez telefony, modemy, komunikatory, facebook'a. Dokąd doszliśmy?
Dziś zamiast się spotkać piszemy. Już nawet nie rozmawiamy.
Piszą nastolatkowie, starsze panie, księża, taksówkarze i koleś w kabinie dźwigu. Psychopaci szukają ofiar, Ci z niskim ego komplementów, Ci z wybujałym chcą poklasku. Komuś urodziło się dziecko, a samobójca podświadomie chce aby ktoś go powstrzymał. W eter lecą manifesty, obelgi, groźby oraz uczucia.
Jedno pozostaje niezmienne. Potrzeba kontaktu. Cała reszta jest iluzją.
Możemy być kim chcemy. Wysokimi brunetami, pięknymi i szczupłymi dziewczynami. Większy samochód, większy biust, większe ego.. Można dosłownie wszystko i nic tak naprawdę nie jest prawdziwe. Zatracamy tak siebie jak język jakim się posługujemy.
Ten miecz jest jednak obosieczny. Opisujemy siebie, ale i na podstawie słów czytanych budujemy obrazy, tworzymy swoją iluzję na wzór własnych kłamstw.
Boimy się już jednak kontaktu. Boimy się spotykać z ludźmi. Rozmawiać z nimi.
Pamiętam gdy będąc małym chłopcem dom rodzinny tętnił życiem. Wszelkie urodziny, imieniny. Spotkania z okazji i okazji jej braku. Rozmowy do rana, tańce, żarty, pełnia życia. My smarkateria padaliśmy w końcu i w ośmiu leżeliśmy w poprzek łóżka. Nikt nie wychodził tylko dlatego, że dziecko należy położyć. Nie umawiali się. Wpadali. Spotykali się na mieście i umawiali na piątek. Tak po prostu na 18-tą w piątek.
Dziś jest podobnie. Spotykamy się i również się umawiamy, robimy to jednak bardzo rzadko. Umawiamy się.... Wpadnijcie do nas kiedyś... Kiedyś, czyli nigdy. Nie chcemy?
Może lepiej nam w tych naszych samotniach, przed ekranami telefonów, laptopów gdy nikt nie patrzy nam w oczy. Mamy czas na zebranie myśli zanim odpiszemy tylko po to aby znów być kimś innym. Lepszym.
Nie dzwonimy już tylko piszemy. Stajemy się sobie obcy. Pisząc rozmawiamy godzinami, rozmawiając brakuje nam słów.
W tym wszystkim jednak czai się stale przeogromna tęsknota. Tęsknota za kontaktem, który stał się towarem deficytowym, ale też sami go takim zrobiliśmy.
Tęsknota, która dziś wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś.
Tęsknota, którą odczuwamy gdy wszyscy już poszli spać, a my, trzymając dłonie na klawiaturze osiągamy świadomość, że nie ma już do kogo pisać. Jesteśmy ostatni i czas gasić światło.
Przywykliśmy jednak do tego tak bardzo, że z nadejściem kolejnego dnia ceremoniał zaczyna się od nowa. Wpadamy do biur i uruchamiamy facebook'a. To nic, że od przebudzenia towarzyszy nam na ekranie telefonu. Wiemy co zjadł sąsiad na śniadanie i jak bardzo pada choć nie zdążyliśmy jeszcze wyjrzeć przez okno. Zmoknięty pies koleżanki, którego zdjęcie zamieściła przed chwilą dość jasno o tym świadczy. Wiemy doskonale, że przyjaciele z gdańska byli w Londynie, a ciotka kumpla wczoraj opiła nowego opla i pęka jej głowa.
Sami zamieszczamy szczoteczkę do zębów i sweetfocię z rozczochranymi włosami. Po drodze piękny widoczek, słońce zza chmury i komentarz do podobnych zdjęć od znajomych.
Co u rodziców? Jak się czują? Nie wiesz?
Szklane życie zza ekranu. Komentujemy politykę, otwarcie nowej kawiarni, ciastka na zdjęciu i roladę sąsiada.
Doradzamy w sprawach technicznych i pytamy znajomych czy ktoś nie ma pożyczyć wiertarki.
Nikt nie dzwoni. Nikt o spotkaniu praktycznie nie myśli.
Stajemy się tak odludni jak bardzo za ludźmi tęsknimy. Potem gdy ich spotykamy nie potrafimy spojrzeć w oczy, nie umiemy rozmawiać.
Doskonale widać wśród spotkań ze znajomymi ludzi samotnych, to oni siedzą z telefonami w dłoni, czekają na kontakt ze swojego świata. Nie pchają się do ludzi bo przecież każdy kogoś ma. Lgną do ekranów bo to ich jedyny towarzysz, a za nim ktoś podobny. Tęsknią za powracaniem do domu, do kogoś, ale wracają do komputera. Wpatrują się w niego jak w wyrocznię uśmiechając się gdy ktoś ze znajomych napisze choćby słowo. Sami boją się zaczepić by nie wyjść na nachalnych.
Każdy z nas potrzebuje kogoś, jesteśmy społeczni, a na własne życzenie brniemy w kierunku aspołecznych zachowań. Niby mamy znajomych, ale z nikim się nie widujemy z rzadka jedynie popijając wspólnie kawę.
Wszyscy opiewamy zdjęcia z dzieciństwa pokazujące nam podobnych na trzepaku w gronie znajomych. Śmiejemy się, że gimbaza dziś nie wie co to kaseta magnetofonowa i jak zbudować dobrą procę. Komentujemy, że nie mieliśmy tego czy tamtego, a przeżyliśmy i mamy wspomnienia.
Uważamy się za lepszych.
Uważamy się za lepszych.
I tak pewnie jest, tylko dlaczego piszemy to wszystko zza ekranu telefonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz