piątek, 26 sierpnia 2016

Szybcy i wściekli....



Każdy z nas, niezależnie czy jest kolegą, chłopakiem, mężem księdzem czy choćby przysłowiowym cieciem ma potrzebę imponowania.
Każdy z nas uważa, że jest lepszy niż okazuje się to w rzeczywistości.
Niestety życie weryfikuje wszystko. Prędzej czy później, ale jednak.
Każdy mężczyzna po alkoholu ma mniemanie bycia duszą towarzystwa. Nieważne, że plącze mu się język. Nieistotne, że wzrok mętny szuka na próżno punktu zaczepienia. Spojrzenie ześlizgując się trafia w dziwne punkty, a ten udaje, że to celowe opowiadając coraz to dziwniejsze historie.

Każdy z nas to ma.

Każdy ma potrzebę akceptacji niezależnie od tego czy wśród kompleksów hodowanych latami wzrósł na kogoś podobnego do niczego, czy jako piękny jak Adonis nastolatek nagle wpadł w narcyzm powodowany maślanymi spojrzeniami rówieśniczek.

Dorastamy w sposób różny, ale jak jeden mąż wsiadając do samochodu, podobnie jak wtedy gdy kielich tańczy już we krwi stajemy się lepsi, silniejsi, przystojniejsi.
My najlepsi na świecie kierowcy swych wyścigowych bolidów musimy to udowadniać. Choćby nie wiem co trzeba być pierwszym. Koszta nieistotne, tak być musi.
Wsiadamy do swojej enklawy i po odcięciu od reszty świata możemy już wszystko.
Rzucanie mięsem po wszystkich wokół to najmniejszy detal naszej mrocznej natury. Ci z nas, którzy zachowując dystans mruczą pod nosem jedynie "No jedź....." wciąż pozostają w mniejszości.
Zdecydowana większość odreagowuje cały dzień w pracy, swojego szefa, żonę, dzieciaki czy durnego psa sąsiada, który znów leje nam na koło.

Wyrywamy z siebie te wszystkie frustracje rzucając nimi o szyby samochodu. Jakże radośnie jest gdy trafi się jeden czy drugi sprawny drogowo inaczej i można bezkarnie na nim wyładować choćby żonine "trudne dni".

Wielkość nasza tym większa im bardzie speszony czy zalękniony jest ten na kogo wywnętrzamy się z pasją. Nie słyszy, ale jakimś magicznym zmysłem wie, że o nim właśnie te nasze konwulsje, że pod jego adresem ta koszmarna tyrada i jedzie udając, że nic nie wie. Patrzy przed siebie jak zamurowany nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
Chwilę potem jednak gdy już jesteśmy trochę dalej i on łapie oddech nabierając męskości w płuca, nadyma się jak balonik, a łokieć coraz to pewniej nasuwa na podszybie. Wtedy i on z przekąsem rzuca do żony.

-"Co za kretyn"

Teraz to jego świat, jego męskość i jego siła.

Każdy ma swoją, bo kilkanaście kilometrów dalej gdy mkniemy nie bacząc na innych, będąc tuż po zruganiu leszcza świeżo upieczonymi panami wszechświata i na nas przecież spogląda z poziomu swojego Cayene jakiś koślawo wymalowany siną farbą kark i teraz to my unikamy wzroku i tylko czekamy, aby dosadnie "okretynić" jego stanowisko gdy tylko odjedzie na bezpieczną odległość.

Jedno jest tylko niezmienne.
Choć kupujemy coraz lepsze samochody, coraz lepiej się ubieramy, kształcimy i zajadamy krewetkami to każdy z nas wsiada do samochodu ze swoim własnym drzewem z którego dopiero co zszedł i wymachując niezdarnie ramionami określa swój teren.

Dwa metry kwadratowe absolutnej władzy i wolności. Najdziksze instynkty i jakże różna skala w zależności od tego co pod butem.
Po lewej gość z płytą CD przy lusterku jak baran puszcza zajączki w laski na przejściu. Po prawej jakiś Andrzej w kapeluszu i już wiemy, że różaniec przy lusterku nie wisi tam samotnie. Gdzieś niżej na bank jest przyklejony św Krzysztof. Za nami całują się szczyle, a z przodu smarkateria macha do nas z wycieczkowego autokaru i tylko my wiemy, że nie ma gdzie przykleić wzroku.
A pomacham do nich będzie śmiesznie ;)

Życie w samochodzie byłoby bajką gdyby nie fakt, że wszyscy wokoło źle jeżdżą. Nie umieją parkować, nie włączają kierunkowskazów, hamują jakoś tak nerwowo, a ten dupek obok jeszcze gapi się w komórkę. 
- Cholera zrobię mu zdjęcie i wstawię na fejsa, co za baran.... ;)

Jeszcze jedno się nigdy nie zmienia.
Nie wiedzieć dlaczego od urodzenia wiemy, że samochód to nasz świat.
Produkt najbardziej tracący na wartości, najmniej trwały z niezliczoną ilością części, które co chwilę o sobie dają znać. Wymagający najwięcej opieki z naszej strony i pożerający największą część naszych dochodów zawsze był jednocześnie najbardziej pożądanym przez mężczyzn.
Mistrzostwo marketingu zakutego już chyba w genach. Tego nie posiada żaden inny produkt